kemir kemir
1681
BLOG

Szydło z worka, Kaczor do szafy!

kemir kemir PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

Jeżeli przypomnimy sobie dwie kampanie wyborcze 2015 roku, to przypomnimy sobie także zupełnie nieszablonowe kampanie Prawa i Sprawiedliwości, w których genialnie udało się wykreować "parę prezydencko-premierową", czyli Andrzeja Dudę i Beatę Szydło. Duda, postrzegany wtedy jako ktoś w rodzaju polskiego JFK, wychodząc zupełnej nicości wygrał z tym, któremu nawet przejechanie ciężarnej zakonnicy na pasach miało nie przeszkodzić ponownym w stróżowaniu żyrandola, a Beata Szydło, istniejąca w polityce gdzieś na średniej półce i także szerzej nieznana, okazała się niezwykle sprawną organizatorką, konkretną rozmówczynią i bystrą obserwatorką życia w Polsce. Jej charyzma na głowę biła ciamajdowatość i sztuczność ówczesnej twarzy Platformy - Ewy Kopacz.


Narzuca się w tym miejscu analogia do teraźniejszej sytuacji politycznej w Polsce, zwłaszcza wobec już patologicznie zaawansowanej "ciamajdowatości" opozycji, wzbogaconej przecież przez partię z kropką. Ani Beata Szydło, ani Andrzej Duda, po drugiej stronie barykady (nawet ze świeczką) nie znajdą swoich - choćby zbliżonych klasą - odpowiedników. Co więcej - absolutnie nie zanosi się na jakąkolwiek zmianę w tej kwestii i należy w dłuższej perspektywie spodziewać się  ich dominacji na scenie politycznej w Polsce.

Uważny Czytelnik niniejszej notki, zapewne zauważył, że jak dotąd nie wspomniałem (a powinienem) ani słowem o prezesie PiS, Jarosławie Kaczyńskim. Słuszna to rzecz jasna uwaga, ale nie wspominając o Jarosławie Kaczyńskim, czynię to z identyczną premedytacją, z jaką planiści pisowskiej kampanii wyborczej 2015,  schowali wtedy gdzieś prezesa tak dobrze, że nawet najlepiej wytresowane psy z Czerskiej i z Wiertniczej, nie były w stanie jego wywąchać.

Mamy w Polsce do czynienia z pewnym niewyobrażalnym paradoksem, w którym szef partii, mającej spore szanse na bezdyskusyjne zwycięstwo, chowany jest "do szafy" z jednego tylko powodu: dla potencjalnego zwycięstwa kierowanej przez siebie partii stanowi zagrożenie większe, niż cała siła wyborcza rywali. Ów paradoks ma swoje dosyć smutne - a jednocześnie jakże "polskie" (w negatywnym znaczeniu, niestety) wytłumaczenie, które w swojej treści sprowadza się do stworzenia i powielania w skali "mega" wizerunku Jarosława Kaczyńskiego jako człowieka obłąkanego władzą, dyktaturą i chorymi wizjami Polski stworzonymi podczas dyskusji z własnym kotem. Nie ma sensu, żebym wymieniał tutaj - idące liczbowo w setki - łatki i obraźliwe epitety, które na przestrzeni lat do Prezesa przyklejono  i jak one funkcjonują w przestrzeni medialnej. Jednak najwięksi wrogowie, prześmiewcy i hejterzy Jarosława Kaczyńskiego przyznać muszą - i przyznają - że nie ma w Polsce (i chyba nie było) tak bardzo konsekwentnego w działaniu, cierpliwego i oddanego swoim wartościom polityka - jednocześnie tak bardzo poniewieranego i atakowanego przez różne strony polityczno-medialnego układu.  Co ciekawe - "Kaczor" funkcjonuje w świadomości publicznej albo jako wybitny Polak-Patriota, człowiek z zasadami przeniesionymi z zapomnianej, chlubnej przeszłości, albo jako psychopatyczny "wódz", polityką leczący swoje kompleksy. Jakieś wypośrodkowanie w ocenach Jarosława Kaczyńskiego w praktyce nie istnieje - Kaczora albo się ceni, szanuje i kocha, albo nienawidzi.

Nietrudno zauważyć, że nienawidzących "Kaczora" jest więcej, niż tych, którzy go "kochają". Lata hejtu zrobiły swoje, a przy wszystkich swoich atrybutach Jarosław Kaczyński ma istotną wadę: nie był, nie jest i nigdy nie będzie medialny. Co z medialnością związane, nie jest też dobrym mówcą, ani sprawnym "fighterem" w debatach. Jego świat to strategiczna analiza, umiejętności wytrawnego szachisty, będące absolutnym przeciwieństwem słownej szermierki,  w której liczy się refleks, błyskotliwość i zdolność do zadania "śmiertelnej", mistrzowskiej riposty.

Takie były powody "schowania w szafie" Kaczyńskiego w czasie wyborów 2015. Takie powinny być i teraz, bo aż nadto rzuca się w oczy fakt głównego uderzenia totalnych wywrotowców właśnie w Kaczora, którego o wszystko się obwinia i o wszystko posądza.
Nastąpił jakiś - dla mnie niezrozumiały - zwrot w polityce komunikacyjnej PIS, który pomija naprawdę potężny kapitał dokonań rządu premier Beaty Szydło, nie docenia siły świeżości Andrzeja Dudy i pomija olbrzymi ich potencjał w możliwość kształtowanie nowej, "polemingowej" świadomości Polaków. Równanie jest proste - skoro pokonali "pewniaków" spokojnie poradzą sobie z ciamajdami. Ze strategicznego punktu widzenia, zniknie też cel ostrzału wywrotowej artylerii - Jarosław Kaczyński. Niech "strzelają" na pozycje rządu i prezydenta, które są mocne i okopane, które się obronią i potrafią kontratakować.

Że co? Że to "pacynki" i "marionetki" Prezesa? Może i tak, ale po stokroć wolę marionetkę, której sznureczki są widoczne, niż kamuflowane, liczne i zagmatwane  jak u mega-pacynki Tuska, który też miał swoje marionetki, a nawet jedną lalkę "Barbie".

PiS ma na dziś 37% poparcia - łatwo je podwyższy do około 50%, kiedy tylko wypuści Szydło z worka, da upust dla energii Dudy, a Kaczora schowa w szafie. Niech tam obmyśla to, co czyni go geniuszem -  jak nie "wycinając" komuchów zmienić Polskę, żeby Polską była....


kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka