kemir kemir
1037
BLOG

Czy PiS realnie rządzi Polską?

kemir kemir PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Jeżeli ktoś jeszcze nie widzi, to właśnie teraz powinien dostrzec coraz bardziej wyodrębniającą się Polskę, nie mającą nic wspólnego z krajem, w którym w 2015 roku pełnię władzy przejęła partia kierowana przez Jarosława Kaczyńskiego.
Tylko ktoś niesłychanie naiwny mógł mieć wtedy nadzieję, że po brutalnej kampanii wyborczej z babą na plecach byłego prezydenta, po straszeniu dzieci Macierewiczem i Kaczyńskim, po bezprzykładnych manipulacjach w mediach, w czasie powyborczym nastąpi choćby powierzchowne zakopanie toporów i względna koncyliacja wrogich sobie ugrupowań politycznych. Przeciwnie - zwycięstwo PiS natychmiast uwypukliło głęboki podział Polski na fundamentalnych antykaczystów  (i ich zwolenników) i tej większości społeczeństwa, którą w jednej części określić można jako mającą dość arogancji władzy PO/PSL , w drugiej - jako zwolenników  PiS bez względu na polityczną "pogodę".

Dziś, z pewnej perspektywy czasu, śmiało można napisać, że strategia antykaczystowskich fundamentalistów, była łatwa do przewidzenia i właściwie jedyna, jaką można było zastosować. Negowanie dosłownie wszystkich posunięć nowego rządu, bezpardonowa walka na wcześniej przygotowanym gruncie bitwy o Trybunał Konstytucyjny, silne i intensywne "wywlekanie" polskich brudów na międzynarodowe areny różnej reputacji i wagi, oraz stworzenie najdziwniejszego tworu współczesnego świata:  KOD-u, okazały się nie tyle skutecznymi, co poważnie zakłócającymi sprawowanie władzy metodami perfidnej walki, o to, żeby "było jak było".  A wszystko to w podgrzewanej mediami atmosferze niebywałego hejtu, manipulacji i kłamstwa, przybierającego niekiedy groteskowe oblicza, przy angażowaniu celebrytów, quasi ekspertów i zwykłych ludzi ogarniętych szaleństwem antypisowkiego obłędu.

Na rosnącą agresję antykaczystów,  rządzące PiS przyjął postawę biernego, pasywnego zapaśnika, co prawda gotowego do zwarcia, ale unikającego bezpośredniej walki za wszelką cenę - nawet za cenę gwizdów i dezaprobaty, ze strony wiernych kibiców. Agresja "totalnej opozycji", rozzuchwalonej brakiem równie zuchwałej kontrreakcji, przybierała stopniowo na sile tak, żeby na dziś osiągnąć swojego rodzaju apogeum, grożącym podziałem już nie społeczeństwa - które i tak jest od dawna podzielone - ale instytucji,  bez których nie tylko rządzenie, ale też funkcjonowanie demokratycznego kraju jest niemożliwe i wygląda tragikomicznie. To już nie dwa społeczeństwa o tym samym obywatelstwie - to za chwilkę dwa państwa  w tych samych granicach. Groźba - na razie nieformalnego podziału -  jest realna , coraz bardziej widoczna i się nasila.


Retoryka tzw. opozycji jest równie prosta, jak metody przez nią przyjęte: Trybunał Konstytucyjny nie jest już Trybunałem, ustawy nie są ustawami, przyjęty budżet państwa nie jest budżetem, marszałek Sejmu nie jest marszałkiem i tak do momentu, aż poważą się ogłosić, że Polska to nie jest Polska. Efektem tej retoryki jest zupełne zepchnięcie na marginalny plan kwestii związanych z politycznym i finansowym rozliczeniem poprzedniej władzy, zupełne przejęcie politycznej inicjatywy i zepchnięcie rządzącej większości do głębokiej defensywy.

Nie wiem, czy gdziekolwiek w cywilizowanym świecie, znalazłby się drugi tak tolerancyjny rząd dla łamiącej prawo opozycji, kpiącej w żywe oczy z wszelkich zasad parlamentaryzmu i niepisanego obowiązku szacunku dla rządzących. Śmiem twierdzić, że w najłagodniejszej formie taka opozycja zostałaby dokładnie "prześwietlona" w jasnym świetle paragrafów prawa karnego, a w tej bardziej skrajnej - aresztowana, osądzona i zapomniana.

Powstaje w tym miejscu kluczowe pytanie, dlaczego w Polsce opozycji wolno bezkarnie destabilizować państwo, podważać jego  konstytucyjne fundamenty i uniemożliwiać rządzącym standardowe sprawowanie władzy?

Odpowiedź na tak postawione pytanie prosta nie jest,  bo być nie może. Polska długo, zbyt długo, pozostawała w okowach skonstruowanych w czasach okrągłostołowych, zarządzanych przez owiane niesławą służby, niekoniecznie związane z polską racją stanu. Pamiętam, jak w czasach Tuska, tzw. "ulica" była przekonana, że faktycznie to nie Tusk rządzi Polską,  ale bliżej nie określone siły,  które za nim stoją. Poniekąd taki pogląd znalazł swoje potwierdzenie w mianowaniu Tuska na "krula" Europy,  czyli ubezwłasnowolnionego Polaka, będącego symbolem kolonialnej Polski. Ważne, że był to powód do poklepania Polski po plecach i klepania dyrdymałów o roli Polski w Europie. TW "Bolek" Wałęsa wciąż stoi na piedestale, zamiast widoku cieciów zamiatających to, z niego zostało.

Nie ulega wątpliwości, że partia Jarosława Kaczyńskiego wzięła się za bary z konstruktorami okowów, co jest misją karkołomną i niebezpieczną. Przejąć rządy to jedno - jest to obiektywnie dosyć proste - skutecznie i bezkompromisowo rządzić, to drugie i o wiele trudniejsze. Dlatego zapewne naruszająca prawo opozycja, cieszy się z bezkarności i niebywałej tolerancji władzy.
Niestety, wynika z tego prosty, ale logiczny wniosek, że przed PiS - em  jest jeszcze długa droga ku temu, żeby autorsko rządzić i urządzać Polskę.

Co z tego wynika dla nas Polaków? Raczej nic dobrego, bo już teraz wielu z nas zastanawia się, w jakim kraju żyje. Bezustanny chaos, lawiny medialnego błota płynącego z różnych stron, gadające głowy, śmiechy z tego, co bynajmniej komedią nie jest, skłania do wysunięcia wniosków, że albo nierozwiązywalne sprawy rozwiążą się same, albo nastąpi w końcu przesilenie, którego skutków nikt nie jest w stanie przewidzieć. A - podobno - wszyscy wszystko wiedzą.


Cóż, przyszło nam żyć w ciekawych czasach. 

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka