kemir kemir
1864
BLOG

Budyń, Maliniak, pacynka czy... mąż stanu?

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 56

Z  moich skromnych, prywatnych obserwacji wynika, że polskie społeczeństwo dzieli się na tych, co prezydenta Dudę kochają (lubią, szanują) i na tych, co jego nienawidzą (wykpiwają, lekceważą). Osobną zupełnie grupę stanowią ludzie "totalnej opozycji  Targowicy, którzy o Dudzie nie powiedzieliby nic dobrego, nawet gdyby ten okazał się współczesnym królem Midasem i sprawił, że Polska kipiałaby złotem. Pacynka prezesa, jego długopis, Duduś, Budyń, Maliniak -  trzeba przyznać, że radosna "tfurczość" wszelkiej maści hejterów,  jest równie kreatywna, co zdradzająca oznaki skrajnego kretynizmu.

Ostatnio - ku mojemu zdziwieniu graniczącego z szokiem - odkryłem jeszcze jedną grupę "dudowych" ekstremistów,  a mianowicie tych niby "naszych", którym jednak nie przeszkadza nazywać prezydenta kłamcą i oszustem wyborczym - stawianym na równi z takimi tuzami prawdomówności jak np. Bronisław Komorowski czy Donald Tusk. W kontekście tego jednak, co o Dudzie "mówią na mieście", takie oceny należy potraktować jako jednostki chorobowe, chociaż jeszcze nie do końca zdiagnozowane i medycznie opisane. Tak przynajmniej uważam.

No dobrze - generalnie wiadomo, że wyborcy PiS za Dudą stoją i stać będą murem, Targowica i jej zwolennicy wrzeszczeć będą (i bredzić) o Trybunale Stanu dla "marionetki prezia".

A jakim naprawdę jest prezydentem Andrzej Duda?

Zabierając się za napisanie tej notki, założyłem z góry, że o obiektywną ocenę będzie mi niesłychanie trudno, ponieważ - czego nie kryję - jestem wielkim fanem i kibicem Andrzeja Dudy i uważam go za polityka z olbrzymim potencjałem osobowości i charakteru porównywalnym - zachowując proporcje -  z potencjałem Johna Fitzgeralda Kennedy'ego. Oczywiście wszelkie porównania mogą być tylko umowne, chociażby ze względu na zakres sprawowanej władzy, ale "polski Kennedy" jest równie błyskotliwy, równie inteligentny, równie komunikatywny, równie mlody i równie zdeterminowany do zmieniania swojego kraju, co jego wielki amerykański pierwowzór. Nawiasem pisząc, chyba także równie przystojny, chociaż jako mężczyźnie naprawdę trudno mi to oceniać.

Przykro mi, ale nie będę w tej notce punktował sukcesów i porażek Andrzeja Dudy i uzasadniał dlaczego tak, bo przy okazji rocznicy jego zaprzysiężenia, jest tego wszędzie tyle, co lodu na biegunie. W tych wyliczankach - niekiedy bardzo jałowych niestety - mało kto zwraca uwagę na dwa co najmniej, bardzo istotne aspekty.

Pierwszym jest raczej bezsporny fakt, że Duda jako pierwszy postkomunistyczny prezydent, zasadniczo odmienił "żyrandolowy wizerunek" urzędu głowy państwa, udowadniając, że styl prezydentury nie jest kwestią Konstytucji, ale kwestią energii, dobrej woli i aktywnej determinacji w dążeniu do zmian.

Tak, wiem - a Ś.P Prezydent Lech Kaczyński? Odpowiadam: to nieco inna "bajka" i nie da się jej porównać prezydenturą Dudy. Lechowi Kaczyńskiemu w ramach tuskowej "polityki miłości", stworzono wyjątkowo trudną ścieżkę -  zawsze pod górkę, z finałem w lesie Smoleńskim. I tam też wszelkie porównania się kończą.

 I co z tym żyrandolem? Wypucowany przez Komorowskiego i jego poprzedników zapewne już mocno się zakurzył. Andrzej Duda nie ma czasu na jego odkurzanie, bo z mozołem odbudowuje to, co spartolił sołtys z Chobielina, do spółki ze słońcem Peru i gajowym z Ruskiej Budy. Tak naprawdę to nie kto inny, bo własnie Duda udanie reanimował trupa Grupy Wyszehradzkiej, tworzącej systematycznie równowagę, dla dominującej w Europie "grupy niemieckiej".


Drugąrzeczą, o jakiej rzadko się wspomina w kontekście prezydentury Andrzeja Dudy,  jest jego konsekwencja, budowana w klimacie pokory wobec rzekomej zależności od prezesa PiS i wydarzeń politycznych, kreowanych przez większość sejmową i awanturniczą pseudo opozycję.

Stawiam tezę, że prezydent Andrzej Duda miałby wiekie cojones w przeciwstawieniu się temu, co byłoby sprzeczne z jego wizją Polski i przyjętą przez niego hierarchią wartości - nawet gdyby miał stanąć "W samo poludnie" naprzeciwko Jarosława Kaczyńskiego.

Jeżeli tego dotąd nie robi, to nie dlatego, że jest dlugopisem Jarosława, ale dlatego że:
a) jest głęboko przekonany o słuszności tego, w jaki sposób sprawuje swój urząd.
b) jest zwyczajnie lojalny, wobec środowiska, które jego wypromowało, z zastrzeżeniem, że owa lojalność ma pełne pokrycie w zbieżności poglądów i działaniami z tymi poglądami związanym
i.  

Zatem sugeruję porzucić wykreowane przez "przyjazne" media brednie o pacynce i marionetce "prezia". Andrzej Duda na popychadło ani nie wygląda, ani nim nie jest, bo tylko silny i niezwykle inteligentny czlowiek jest w stanie schować do kieszeni osobiste ambicje - a niekiedy urażoną godność. Byłby małym "Maliniakiem" gdyby w obronie swojego ego postawił się "preziowi" w myśl zasady, że "na złość babci uszy sobie odmrożę"...  Jeszcze raz polecam przeczytanie ( ze zrozumieniem) wyżej napisanych punktów A i B.

Jest natomiast poza dyskusją, że "Andrzej Musisz" rwzucony został z marszu na głęboką wodę i wciąż uczy się w niej pływać. Duda objął urząd w czasach niezwykle trudnych, wymagających charyzmatycznego przywództwa i umiejętności zdecydowanego artykułowania politycznych celów. Czas Dudy przypada na okres istotnych przewartościowań, dokonujących się wyraźnie w tych krajach europejskich, które przed laty rzuciły się na głębokie wody projektu o nazwie Unia Europejska w nadziei, że wyznaczony przez Niemcy i Francję kierunek rozwoju tego tworu politycznego pozwoli na szybki rozwój ekonomiczny i awans do klubu zamożnych państw. Widać dziś wyraźnie, jak bardzo owa nadzieja była nadzieją głupich, a awans - iluzoryczny i w gruncie rzeczy oznaczający regres.

Prezydentura Dudy przypada zatem na okres niezwykle burzliwy w dziejach Europy, obdartej z Krzyża i wartości wytyczonych przez Dekalog, chętnej uciekać w ateistyczne i niezwykle niebezpieczne ideologie. Na tym tle widać odradzające się imperialne zakusy Rosji i narastajacy problem islamski, wygenerowany tzw. uchodźcami.

Dziś hasło "Andrzej - musisz" nabiera innego wymiaru: słowo "musisz" oznacza, że prezydent musi  powstrzymać wirus chorej Europy. Musi być zaporą i linią Maginota dla licznych postulatów liberalizacji obyczajowej w Polsce, a równocześnie musi być zdeterminowanym do rozbicia gospodarczego i politycznego status quo III RP, opierającego się na unijnych regulacjach i – absolutnie nie charytatywnym przecież – wsparciu finansowym międzynarodowych instytucji.

Osobiście nie mam wątpliwości, że PAD da radę -  oczywiście nie sam, bo jak kania dżdżu potrzebuje on wsparcia rządu i większości sejmowej. To zresztą temat rzeka, zdecydowanie na inną i - niestety - obszerną notkę. Ale jeszcze bardziej potrzebuje on wsparcia od nas - wyborców PiS i tych Obywateli, którzy - chociaż nie sympatyzują z PiS - są świadomi prezydenckiej roli i zagrożeń dla Polski.

Zatem darujmy sobie wyliczanki, co Andrzej Duda obiecał i co zrobił, a co nie - zwłaszcza przez pryzmat własnych korzyści. Zostawmy to zajęcie maluczkim, głuptasom i totalnym idiotom, chcącym zbudować na tych prymitywnych wyliczankach podwaliny państwa kodziarzy, banksterów i chyba niezaspokojonych erotycznie - feministek. A tytułowe pytanie? Cóż, moja odpowiedż jest w tekście, a dla "nieczytatych" na koniec jest to:

Andrzej - musisz!


 

 

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka