Wczoraj, w telewizji słynącej z programu "wstajesz i łżesz", w wieczornym paśmie programowym miałem nieprzyjemność obejrzeć "Fakty po faktach", czyli "klasykę gatunku" w wykonaniu prowadzącego audycję Grzegorza Kajdanowicza. Tak, tego samego, który "rozmową" z pobitym posłem Wiplerem ostatecznie - przepraszam za słowo, ale to jedyne właściwe jakiego można użyć - skurwił zawód dziennikarza.
Kajdanowicz wczoraj gościł innego Grzegorza - Schetynę. Tefałenowski propagandzista zakładał zapewne, że porozmawiają sobie jak Grześ z Grzesiem , spuszczą wiadro (albo dwa) gówna na PiS i będzie pięknie. Miał jednak pecha, bo - o dziwo - Totalny Grzegorz wyraźnie w sosie nie był. Rozmowa nie za bardzo się kleiła, owszem: Schetyna wygłosił kilka banałów i frazesów, ożywił się trochę przy komentowaniu wyrzucenia na zbity pysk Miśka Kamińskiego i to byłoby właściwie wszystko, co o tej rozmowie można powiedzieć. Ale Kajdanowicz zaczął naciskać. Najpierw zagaił o jakże skandalicznych słowach ministra Błaszczaka, dotyczących przyjmowania imigrantów w Polsce i w Europie. Schetyna jednak - ku zdziwieniu Kajdanowicza - nie za bardzo był chętny podjąć temat i wykręcił się z jednoznacznej odpowiedzi. Nie trudno było odgadnąć myśli zbitego z pantałyku tefałenowskiego funkcjonariusza - " ... mać, wiadra gówien przygotowane, a tu klapa..." No to spróbował z innej beczki:
- Ten Waszczykowski to jednak kawał niewychowanego buca, co? Jak on śmie żądać od niemieckiego MSW wyjaśnień w sprawie zamordowanej brutalnie Polki?
No i w tym miejscu na Kajdanowicza spadło coś w rodzaju siedmiu plag egipskich dostarczonych hurtem, bo Totalny Grzegorz wręcz stanął w obronie Waszczykowskiego, mówiąc, że sam tak niekiedy postępował i że to normalne w świecie dyplomacji. Ups...
Kajdanowicz zatem (z miną zbitego kundla), grzecznie Totalnemu podziękował i z nadzieją spojrzał na następnego gościa programu: prof. Jadwigę Staniszkis. Od razu wytoczył najcięższe działa: co pani profesor sądzi o zarządzeniu ministra Macierewicza dotyczącego apeli pamięci o Smoleńsku, a ta Szydlo to taka i owaka, powtórzył zagajenie o Błaszczaku i...
NIC. A wlaściwiie gorzej niż "nic" (dla Kajdanowicza), bo Staniszkis pochwaliła Błaszczaka za pełną i wzorową "profeskę" na szczycie NATO, zręcznie uniknęła oceny premier Szydło, a Macierewicz? No przeciez jest zawarty kompromis, zatem o czym tu gadać?
Rzecz jasna "dziennikarz" dalej rozpaczliwie nacierał, ale energii było już w tym natarciu tyle, co w górniku po dwunastogodzinnej szychcie.
Za to mina "gwiazdy" dziennikarstwa - bezcenna. Zdawał sobie biedak może sprawę z tego, że nietknięte wiadra trza wylać na siebie, co miłe nie jest - delikatnie rzecz ujmując.
To mały, malutki przykładzik, który wyraźnie pokazuje jak ta stacja zatruwa mózgi, a tacy jak Kajdanowicz, są znacznie niżej upadli moralnie, niż tanie prostytutki. Rolą każdego porządnego Polaka - abstrahując nawet od sympatii politycznych - jest spowodowanie, żeby inni się o tym dowiedzieli. Przyjęli do niekiedy tępej i opornej świadomości prawdę, że TVN to specyficzna, bo obca Polsce kulturowo, fabryka kłamstwa, manipulacji i obłudy. Kajdanowicz miał pecha, ale następnym razem inny telewizyjny manipulant/ manipulantka wyżyje się na jakimś bardziej "wylewnym" człowieku i wtedy wszyscy dadzą wiarę „dziennikarzowi”. Produkcja klamstwa trwa od rana do wieczora, który obrzydzają "na dobranoc" podstarzałe dziadygi w "Szkle kontaktowym". Precz!!!
Ne można tego oglądać, czas zdyskredować "Fakty po faktach", które mogłyby funkcjonować jedynie bez pierwszego słowa swoje nazwy. Czas najwyższy na totalne i ogólnopolskie ignorowanie tej stacji i Kajdanowicza - niech odejdą w niesławną otchłań niebytu. Samotnie i w bólach, bo zarabiają wyłącznie na kłamstwie i naiwności tych, do których swoje kłamstwa adresują.
PS. Następne w kolejce: "SOROS Zeitung" z Czerskiej.
