kemir kemir
554
BLOG

Wielkanocne Jaja, czyli mój polityczny dyngus

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 1

Zwyczaj oblewania wodą ma korzenie w pogańskich tradycjach. Nazwa tego wielkanocnego obyczaju składa się z dwóch słów "śmigus" i "dyngus". Pierwotnie były to dwa zwyczaje, które ostatecznie zlały się w jedno. Ubolewać chyba trzeba, że współcześnie  w Wielkanoc zrobiliśmy się jacyś tacy... śmiertelnie poważni. Dziś, ktoś ochlapany wodą w lany poniedziałek, jest w stanie donieść na chlustającego do prokuratury. Ponieważ większość osób, które w lany poniedziałek chciałbym sowicie polać wodą, znajduje się khm... poza moim realnym zasięgiem, kilka wiader wody wyleję za moment wirtualnie - dołączając stosowne życzenia. Przy czym mam nadzieję, że oblewani nie doniosą na mnie do prokuratury :-)

Pierwszy na mojej liście jest - a jakże by inaczej - Pan Prezydent Bronisław Komorowski.
Do Urzędu, jaki sprawuje Pan Komorowski zwykła woda się nie nadaje. Bo jakże to lać Prezydenta zwykłą kranówą...? A ponieważ Pan Prezydent to taki swój chłop, to dodana do wody jakaś "Przemysławka" albo "Brutal" będzie w sam raz :-). No to chlust....

O rany! Jaki mokry..., jak taki umoczony!


Panie Prezydencie ... tak mocno nie chciałem - przepraszam. Ale życzę panu naprawdę wiele dobrego. Dobrego krzesła na ten przykład, dobrego polowania, dobrego szoguna, dobrego światła żyrandola i dobrych dziennikarzy, którzy przeprowadzają z Panem dobre wywiady. Aha, zapomniał bym - oczywiście dobrej dykty, z której robi się Pana podobizny i wozi dobrymi "Bronkobusami". A jeżeli wydaje się Panu, że jest Pan najlepszym Prezydentem dla Polski i najlepszym kandydatem na następną kadencję, to ma pan oczywiście rację - Panu się wydaje. W kwestii jaj... proszę już ich nie robić.

Druga na mojej liście jest Pani Premier Ewa Kopacz.
Panią Premier polałbym... zaraz, co tam reklamuje "Viva"? Dobra, nazwy nie wolno wymieniać, bo posądzą mnie o "lokowanie produktu", ale oblana Pani Premier i tak wygląda super. No... może nie tak super, ale dobrze na pewno. W każdym razie lepiej, niż jako popychadło popychane na czerwonym dywanie przez tę wstrętną Kanclerzycę Merkel.

Pani Premier? Życzę Pani na Święta dużych, dorodnych ... pisanek, Świątecznego śniadania w towarzystwie psiapsiółek i tak niedyskretnie zapytam: ośmiorniczki będą?
Życzę także dobrej, obszernej i wygodnej szafy, w której można miło spędzić czas zawieruch i niewygodnych pytań. Cóż za wstrętna ta opozycja, prawda? Ale się Pani nie przejmuje - obietnice są naprawdę dobre, a jaja muszą być! Każdy to rozumie - proszę mi wierzyć. A jak już Pani na dobre opuści premierowski gabinet, to proszę pamiętać, że ostatni gasi światło! Grunt to bezpieczeństwo... energetyczne. 

A teraz. gdzieś w sejmowych korytarzach czaję się z wiadrem ... cieczy, na posła Niesiołowskiego. 
O ... idzie. Chluuuuust...

No co Pan? Niech mnie Pan nie bije, co? Dyngus jest! Nie, nie jestem pisowskim paskudztwem! Co? Won mam pójść? No dobra idę... Panie Pośle, zyczę wyjazdu na Wyspy Wielkanocne, albo nie, nie tam - Pan jedzie na Komodo. Tam jest takie bydlę... jaszczur, waran, czy jak mu tam. Pan rzuci te motyle - Komodo: oto wyzwanie godne Pana!

Ależ oberwałem. No trudno, powinienem wiedzieć, że poseł Niesiołowski nie ma za grosz poczucia humoru. Ale... nadchodzi sam Prezes. Biegnę po wodę - cholera, w zasięgu tylko kranówka. Chlust... Kurde, trudno trafić w niskiego faceta...

Panie Prezesie, ależ ma Pan refleks! Ten unik, i ten wzrost - naprawdę trudno trafić. 
Kto to teraz posprząta? No ma Pan rację, - syf jak cholera, ale to nie ja! No jasne - zrobił syf i zbiegł do Brukseli, bałaganiarz jeden. Mowi Pan, że razem damy radę posprzątać? Dobra, to ja biorę mopa, Pan zawoła więcej ludzi, OK? Powodzenia życzę! 

Lanie wody to ciężki chleb - naprawdę. Kiedy zmęczony wracałem do domu, spotkałem równie zmęczonego kampanią wyborczą Andrzeja Dudę. Spojrzałem na swoje prawie puste wiaderko - gdzieś tam na dnie błąkało się kilka kropel wody, oszczędzone na Prezesie.

Panie Andrzeju, proszę tak nie spoglądać na to wiaderko, właściwie jest puste. Bez obaw, nie obleję Pana. Tak, ma Pan rację, dosyć dużo tych wodolejców, nie zważających na to, czy jest dyngus, czy go nie ma. Myśli Pan, że się w tej wodzie utopią? No to jest nas conajmniej dwóch! Powodzenia życzę - dużych jaj, odpornych na zbicie. Wem, wiem - następna Wielkanoc jest nasza!

Czas najwyższy z wirtualnego dyngusa wrócić do żywych, realnych i mało świątecznych postaci. Chocby do Was - Blogerów Salonu. Oj, niejednemu sprawiłbym solidny dyngus, za dzielenie włosa na czworo, z którego nic nie zostaje, za złośliwości, za mądrości i głupoty, za bany i za zacietrzewienie. Zatem Wam, Blogerom Salonu, życzę mądrych notek i wyborów,  zrozumienia, odrobinę większej empatii, a nade wszystko jasnego umysłu, odpornego na ... wodę. Wszak wszyscy mamy jaja... przynajmniej na Święta Wielkiej Nocy.

Pozdrawiam Sympatyków mojego Bloga, nie-sympatyków o(b)lewam, chociaż dobrze im życzę.

PS. Ostatnie krople wody z wiaderka wylałem na swoją głowę. Ot - taki autodyngus...
 

 

 

 

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka